Tekst:
Ziom odpala mikrofony
ja palę rododendrony
ciągle milczą telefony
w mieście, gdzie latają drony
mamy z Tomkiem dobry pomysł
chociaż dla nich zbyt szalony
wyjść ze strychu na salony
coś jak z szatni na stadiony
oni nie chcą słyszeć o nim
tak jak byłby nie trafiony
skaczę znów do zimnej wody
gramy w statki - zatopiony
wstaję rano pobudzony
choć budzik jeszcze nie dzwoni
jestem ciągle zagubiony
w tej codziennej monotonii
Znów przed diabłem Bóg mnie chroni
mam go w sobie jak na dłoni
zło nadciąga z każdej strony
sam nie umiem się obronić
może właśnie to mnie boli
ciągły brak tej silnej woli
zamiast pędzić niczym bolid
każdy stoi jak słup soli
nie chcę czasu wiecznie trwonić
kiedy on mnie ciągle goni
chociaż życie to nie komiks
patrzę na nie z innej strony
mam do tego swe powody
gdy każdy śmierci się boi
ja patrzę jej prosto w oczy
po to, żeby wejść na olimp
Chciałbym wreszcie zrobić papier
dzwonie znowu tracąc zasięg
na ten rap mamy już patent
mówią na mnie dziwny pacjent
tu nie każdy z nich to łapie
piszę znów autobiografię
jedni chcą odesłać z kwitkiem
drudzy wysłać na terapię
trzeci wyciągnąć na parkiet
czwarty chciałby dostać w łapę
piąty wyjść na ławkę z batem
jak chcę tylko wyjść na spacer
nie muszę tego tłumaczyć
bo tak ma tu każdy facet
próbowałem żyć inaczej
ale wiesz, że nie potrafię
Chciałem tylko być normalny
znaleźć własny punkt na mapie
przez chwilę poczuć się wolnym
wyrwać się z tych złotych klatek
spakować podręczny bagaż
kupić bilet w pierwszej klasie
poznać parę fajnych lasek
i oślepić je jak laser
w życiu miałem chyba wszystko
nawet byłem dla nich asem
kiedyś byłem już bogaty
a wiatr i tak sypał piasek
teraz znowu jestem nikim
i za swoje błędy płace
buduje kolejny świat
z nadzieją, że go już nie stracę
![](https://i.ytimg.com/vi/0uIw0g8Nei8/maxresdefault.jpg)