12 open, 2 w kategorii M2. Jak w Jeleniej Górze wszystko szło dobrze, tak tutaj było zupełnie odwrotnie. Już po pierwszych paru kilometrach czułem, że nie będzie dzisiaj za bardzo z czego jechać. W nogach coś tam jeszcze może było, ale zamulona głowa i pospinane plecy sprawiają, że na zjadach czuję się jak klocek drewna posadzony na rowerze. A tych technicznych trochę było, także na każdym z nich męczę się ze samym sobą. Bonus nr 1 - w okolicach 20 km (chyba na jakiejś hopce) wylatują mi wszystkie żele z kieszonek - groźba zaliczenia bomby nieunikniona. Faktycznie, im bliżej mety, tym gorzej się jedzie, a ostatnie 10 km na głodzie jest już solidną męczarnią. Bonus nr 2 - 5 km do mety i badyl wpada w przerzutkę zginając hak i wózek, także sama końcówka z dodatkową atrakcją w postaci automatycznej skrzyni biegów w trybie losowego doboru przełożeń. Przy tych okolicznościach to i tak dobrze, że dojechałem do mety, bo mogło być różnie. Przez to, że wyścig był dla mnie trochę gehenną i walczyłem o przetrwanie, nie nagrałem wielu ciekawych zjazdów, bo nie miałem po prostu do tego głowy.
PS Jak się wymienia bloki w butach dzień przed wyścigiem to warto sprawdzić, czy się dobrze wypinają. Mi wypinały się za słabo i na zjazdach po kamieniach wyskakiwały same.

Sklep rowerowy Kondycja.net: [ Ссылка ]
Kondycja.net Team: [ Ссылка ]

свернуть