Po dziewiętnastu latach wspólnego życia odeszła. Zwyczajnie. Po prostu umarła. Albo przeszła na drugą stronę tęczy albo zdechła – przecież tak wolno nam mówić o śmierci zwierząt. Infantylnie kontra okrutnie. Nie nasza wina. Przyjęło się, bo tak nas uczono. Kto uczył? Jakie to ma znaczenie? Żadnego. To tylko słowa, a przecież liczą się gesty.
Tylko na jakie gesty i na jaką opiekę mogą liczyć krowy?
Krowa to przecież tylko krowa. Nie kot, nie pies i też nie koń. Nie pogłaszczesz, nie przytulisz. Zresztą po co dodawać jej uroku, skoro i tak wiadomo, jak skończy. Lepiej tak, bo jak byśmy później przełknęli to wszystko.
Po co wiedzieć, że to takie mądre zwierzę, że się przywiązuje, że to zwierzę stadne, że szczególnie dobrze mu, gdy jest blisko swojej matki, córki, siostry. Po co wiedzieć, że też ma emocje, delikatną psychikę. Lepiej nie. Lepiej, czyli bardziej komfortowo.
Lepiej nie patrzeć krowie w oczy, choć z drugiej strony można wtedy przekonać się, dlaczego w Indiach komplementem jest powiedzenie kobiecie, że ma oczy właśnie jak krowa.
Ta krowa, która odeszła po 19 latach mieszkania w gospodarstwie w Godkach na Warmii, miała córkę, a córka ciężko zniosła tę stratę. I można powiedzieć, że tu zaczyna się historia, którą chcemy opowiedzieć. Historia o tym, że ludzie widzą i czują więcej, jeśli tylko chcą.
Subskrybuj nasz kanał ► [ Ссылка ]
Odwiedź naszą stronę ► [ Ссылка ]
Obserwuj nas na Instagramie ► [ Ссылка ]
Twitter ► [ Ссылка ]
![](https://i.ytimg.com/vi/IBHsjJ2UjKU/maxresdefault.jpg)