BIESZCZADY. O wielkim szczęściu może mówić Jan Oziomek, 54 -- letni mieszkaniec Zatwarnicy, który przeżył atak niedźwiedzia. Zwierze zaatakowało go w lesie. Życie uratował mu 20 -- letni syn Tomek, który krzykiem spłoszył drapieżnika. - Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby nie było go w lesie z mężem -- mówi przez łzy żona pokaleczonego mężczyzny.
Pan Jan bieszczadzkie lasy zna bardzo dobrze. Przepracował wiele lat jako drwal , teraz często spaceruje w poszukiwaniu poroża, jagód, grzybów, czy po prostu odpoczywa. Tak było i tym razem. Do lasu wybrał się z synem. Szukali poroży jeleni. - W pewnym momencie usłyszałem jakiś dźwięk dobiegający z zarośli. Po chwili moim oczom ukazał się niedźwiedź. Stał jakieś 20 - 30 metrów ode mnie. Zacząłem się powoli wycofywać, ale zwierze szło na mnie. Zacząłem uciekać, ale potknąłem się i upadłem. Wtedy niedźwiedź mnie dopadł. - relacjonuje Jan Oziomek. - To był piękny, potężny samiec. Zaczął mnie gryźć. Próbowałem się bronić, ale nie miałem szans. Do tej chwili mam prze oczami jego rozwartą paszczę i wielkie kły. - dodaje. Więcej na [ Ссылка ]
![](https://i.ytimg.com/vi/KPbNGBw4L7g/mqdefault.jpg)