Krótka relacja z „rozgrzewki” na trasie z Obidowej na Turbacz.
Pierwszy raz w tym sezonie (czyli 2020) dziwnym, pełnym ograniczeń i niepewności wybrałem się na narty. Na początek, aby tylko sprawdzić co jeszcze zostało z formy, możliwości i umiejętności – prosta i krótka trasa.
Pogoda niespecjalnie zachwycająca, w Zaskalu popaduje deszczyk, niebo pochmurne, ciepło i śnieg niknie w oczach. Może to ostatnia chwila na narty ?
Przed godziną ósmą jestem na parkingu w Obidowej. Jest kilka samochodów, kilkanaście osób szykuje się na biegówki. Jako jedyny zakładam tury.
Większość kieruje się na najbardziej popularną trasę doliną wzdłuż potoku Lepietnica, później na grzbiet i przez Gorzec, Średni Wierch, Solnisko, Rozdziele idą na Turbacz. Część wybiera się Stare Wierchy i dalej na Turbacz. A nieliczni idą przez dolinę Obidowca. Tam również jest trasa narciarska.
Cały ten zespół tras nosi nazwę „trasy narciarskiej Olimpijczyków” i jest przygotowany i utrzymywany przez Gminę Nowy Targ. Trzeba przyznać, że trasy są przyzwoicie przygotowane.
Ludziska tachający biegówki skręcają w prawo, a ja idę w lewo. Jakieś 150-200 metrów ulicą - tak jak na Stare Wierchy, ale później przez mostek w prawo i wzdłuż potoku. Po kilkuset metrach przechodzi się wąską kładką nad potokiem. Gdyby ktoś miał wątpliwości, to po tej kładce zorientuje się że jest na dobrej drodze. Droga jest przygotowana, po drodze mija mnie zresztą ratrak, więc dalsza część trasy biegnie po świeżutko wyratrakowanej nartostradzie. I tak, spokojnie i bezproblemowo, z niewielkim nachyleniem terenu podchodzę sobie w górę, od czasu do czasu robiąc jakieś zdjęcie. Niestety, żadnych widoków i nudy. Nawet czapy śniegu na drzewach jakieś takie sflaczałe i bez ochoty do życia. Skapują powoli kropelkami, jakby wyczuwały, że minął ich czas świetności. Po minięciu tablicy informacyjnej z mapą tras biegowych droga robi się nieco stromsza, ale bezproblemowo, narty trzymają się dobrze i nie uciekają do tyłu. Dla urozmaicenia schodzimy z gotowej trasy i na przełaj przez las pokonujemy część drogi. To jest zaleta turów – można się nie przejmować głębokim śniegiem i wędrować gdzie oczy poniosą. Ale wędrówka w ciężkim terenie jest bardzo męcząca, no i w pojedynkę niebezpieczna. Tu nie ma zasięgu, w razie wypadku nikt mnie nie znajdzie, nie ma jak wezwać pomocy. No więc z rozsądku wracam w stronę przetartej drogi. Po jakimś czasie dochodzę do szlaku biegnącego z Solniska przez Rozdziele na Turbacz. Na sam Turbacz niespecjalnie chce mi się iść. Byłem tam setki razy, dzisiaj pewnie będą tłumy, a ze względu na epidemiczne ograniczenia nawet do środka nie da się wejść. Tak więc zaczynam zjazd powrotny.
Trasa jest chyba na tyle dobrze znana, że filmowanie jej w całości nie wydaje się sensowne. Może kiedyś… Nie mam żadnego GO-PRO ani podobnej kamery, więc filmowanie musi być z telefonu. No to sobie wyobraźcie trzymanie telefonu w jednej ręce, dwóch kijków w drugiej i zjeżdżanie wąską stromą drogą. Albo – jeszcze gorzej – podchodzenie. Zjeżdżam sobie głównym szlakiem do szałasu/wiaty. To dość charakterystyczny punkt orientacyjny na trasie między Obidową i Turbaczem, przy trasie wiodącej przez Średni Wierch i Gorzec w dolinę Lepietnicy. To właśnie ta bardziej znana i uczęszczana trasa. Nieco powyżej tejże wiaty Trasa Olimpijczyków rozdziela się i drugi wariant schodzi zakosami w dolinę Obidowca i dalej do Obidowej. No właśnie tamtędy zjeżdżam.
Ещё видео!