2018r.
Nasze poznanie, czysty przypadek
popatrz łączy nas, małe wspólne znamię
ciao wesołych świąt Ci życzę, taki początek
poznanie to coś jak lata dziewięćdziesiąte
kończę pewien okres zatem pora wyborów
nikt w tym nie pomoże, stoisz sam techu na polu
pierwsze rendez vous, spacer, coś wypijmy
pogadajmy sami, taki klimat, kołdra, filmy
tajskie lody, pierwszy taniec
czas niezgody, spory, łzy oddają obie strony
ciche dni, głowa pełna pewnych bredni
ona twardo swego pewna i ja swego także pewny
kiedy minęło 365 dni
gra to w głębi nadal, ja i Królowa Saba
butelka wytrawnego, dwie świeczki, My przy jazzie
wierze bo kocham a kocham bo wierze
Wśród dzikiego życia jak w środku dzikich Sawann
ona i ja moja Królowa Saba
Z rożnych krain ja i Królowa Saba
ranek już a brak snu, drzemie obok naga
podziwiam szkic figury, wzrost temperatury czuje
szybki pakunek do fury za nią w Polskę na Mazury
nie zawsze jest gładko, lecz uczymy się jak ucznie
przez miłość, dobre czasy, przez niedomówienia, kłótnie
gadam i nawijam wiesz że gadać nie przestaje
wiem czasem Cie wkurza że aż taki wygadaniec
masz więcej naturalności niż wyrachowania
i delikatną skórę którą próbuje i wchłaniam
garściami ją chłonę
musiałem długo czekać na tą miłą monotonie
zanim się pojawiłaś niczym Lou Clark
ja byłem bardziej Willem a niech świat trafi szlak
teraz ubierz dobre buty i chodź razem przez resztę dni
dobra, czas się zbierać na autobus numer trzy
