...
Dziesiątego kwietnia roku dziesiątego
Tragedia się stała Narodu Polskiego:
Runął w dół samolot z Panem Prezydentem
Na nieludzkiej ziemi, na ziemi przeklętej.
Razem ich tam było blisko stu Polaków,
Lecieli z wieńcami na groby rodaków,
Co w katyńskim lesie leżą pod brzozami,
Bo ich zamordował ten bandyta Stalin.
Wieńce ustawiono na mszy okazałe,
Ale delegacja się nie pokazała,
nad Polskę nadciągnął cień żałoby długi,
Po Katyniu pierwszym przyszedł Katyń drugi.
Ludzie się pod Pałac zeszli prezydencki,
Położyli kwiaty zapalili świeczki
I Krzyż postawili w serdecznej potrzebie,
By ich Bóg usłyszał na wysokim niebie.
Na ten Krzyż rzuciła się łobuzów zgraja,
Urządzali draki wyczyniali jaja,
Obrzucali błotem bolszewicy podli,
Tych co się modlili za ofiary zbrodni.
Co się tutaj dzieje, Panie Boże drogi?
Kto tak miesza w głowach, kto podstawia nogi?
Kto nam żyć nie daje w naszej polskiej ziemi,
Jak sobie życzymy i jak tego chcemy.
Jednego mieliśmy tylko Prezydenta,
Co znał te pytania i o nich pamiętał.
No to już go nie ma bo przeszkadzał komuś,
Kto obce porządki robi w naszym domu.
Smoleńska ballada kończy się pomału,
Wciąż nie znamy prawdy więc nie ma morału.
Każdy sobie musi dośpiewać przesłanie,
Od tego zależy co się z Polską stanie.
...
![](https://i.ytimg.com/vi/deWDmJmf8Uo/mqdefault.jpg)