W biznesie miernikiem sukcesu są udziały rynkowe. Uczelnie wyższe z kolei lubią się porównywać w rożnego rodzaju rankingach. Ostatnio wyznacznikiem jakości nauczania w Polsce ma być liczba absolwentów, którzy po skończeniu szkoły odnaleźli się na rynku pracy.

To jest złożone. Częściowo rankingi są nieobiektywne w tym sensie, że np. kryteria językowe uprzywilejowują kraje o wielkich kongresowych jerzykach. Liczba publikacji po angielsku, czy francusku na uczelniach brytyjskich, amerykańskich, czy francuskich będzie z natury rzeczy większa niż na uczelniach polskich, czy czeskich - mówi Jerzy Wiatr, rektor EWSPA.

Ale nie jest to wyłączne kwestia kryteriów. To jest także kwestia tego, że w nauce, jak i w innych dziedzinach, potencjał gospodarczy kraju ma ogromne znaczenie dla potencjału naukowego. Stopień w jakim nasze uczelnie są niedoinwestowane w porównaniu nie tylko z uczelniami amerykańskimi, ale np. z takim krajem, który kiedyś odwiedzałem, jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, to jest niebo i ziemia, jeżeli chodzi o wyposażenie uczelni. To ma swoje przełożenie na rangę uczelni potem w rankingu światowym.

My znacznie później niż uczelnie na Zachodzie zaczęliśmy się tym interesować. To dopiero w ostatnich latach pojawiło się jako cześć polityki państwowej, bo w poszczególnych uczelniach było rozmaicie, ale jako część polityki państwowej to jest właściwie kwestia ostatnich lat. Ostatnia ustawa o szkolnictwie wyższym wprowadziła obowiązek monitorowania losów absolwentów. Tego wcześniej nie było - dodaje Jerzy Wiatr.

свернуть