Z offu słychać głos mężczyzny, który opowiada o ukrywaniu się na strychu. Po trzech dniach postanawia opuścić kryjówkę, aby znaleźć coś do jedzenia i nagle zostaje zauważony przez niemieckiego oficera. Ujęcia zrujnowanego wnętrza jakiegoś mieszkania zostają zastąpione przez fotografię przedstawiającą mężczyznę ubranego w biały mundur. W niemieckim oficerze rozpoznajemy Hosenfelda, potwierdza to umieszczone na zdjęciu jego imię i nazwisko. Szpilman wspomina, że oficer zwracał się do niego z szacunkiem, tytułując go "Sie", a nie "Du", jak robili to wszyscy. Dowiedziawszy się, że jest pianistą, poprosił o zagranie jakiejś melodii. Szpilman wybrał „Nokturn cis-moll” Chopina i melodia ta towarzyszy w tle dalszej jego opowieści. W czasie rozmowy mężczyzn Hosefeld stwierdził, że pianista podobny jest do aktora Igo Syma, ale zaraz dodał znaczący komentarz: „Das war ein Schwein” [To była świnia]. W kolejnych fragmentach wspomnień Szpilmana pojawia się uwaga, że Hosenfeld sprawując funkcję kierownika stadionu sportowego na ulicy Myśliwieckiej uratował mnóstwo ludzi, a potwierdzenie tego faktu można odnaleźć w listach, które wraz z fragmentami pamiętników znalazły się w posiadaniu artysty. Podczas końcowych wypowiedzi Szpilmana w kadrze pojawiają się: fotografia Hosenfelda ubranego w biały mundur oraz jego pamiętnik, którego strony obraca dłoń pianisty.
Sceny spotkania Wilma Hosenfelda i Władysława Szpilmana nie mogło zabraknąć w filmie Drążewskiego, gdyż należy ono do najbardziej znanych fragmentów wojennych wspomnień pianisty, opublikowanych po raz pierwszy w 1946 roku. To wtedy Polacy mogli poznać nazwisko niemieckiego oficera, bez którego pomocy Władysław Szpilman, polski Żyd, prawdopodobnie nie przeżyłby ostatnich dni wojny. Wyjątkowość tego spotkania leży w fakcie, że w czasie wojny, na okupowanym przez Niemieckie wojska terenie, człowiek noszący niemiecki mundur ratuje życie żydowskiego zbiega. Kameralna w swym charakterze konfrontacja kata i ofiary w sposób oczywisty zaprzecza tezie, że w hitlerowskiej armii służyli jedynie pozbawieni wszelkich norm moralnych oprawcy. Poza tym w wypowiedzi Szpilmana odkrywamy jeszcze jeden, bardzo istotny dla charakterystyki Hosenfelda element: oficer nie potraktował go jako ukrywającego się Żyda, ale zobaczył w nim Człowieka, który potrzebuje pomocy. Uzupełniając dotychczas zbudowany wizerunek Hosenfelda o to kolejne wyznanie uratowanej przez niego osoby, nabieramy przekonania, że we wszystkich jego przemyśleniach i uwagach dotyczących wojny i roli, jaką odegrał w niej naród niemiecki, ukryte są głębokie poczucie wstydu i rozpaczy. Pomimo niemieckiego munduru i przynależności do Wermachtu, wojna była dla niego doświadczeniem granicznym, w którym nie potrafił znaleźć żadnej logiki i sensu, a tym bardziej usprawiedliwienia dla tych, którzy do jej wybuchu doprowadzili. W okupowanej Polsce starał się żyć z godnością przynależną dobremu katolikowi, odpowiedzialnemu ojcu rodziny - po prostu jak człowiek, dla którego największym marzeniem był powrót do rodzinnego domu.
Po wypowiedzi Szpilmana, w kolejnej sekwencji filmu, córka Hosenfelda relacjonuje odwiedziny pianisty w ich domu, zaś na ekranie zestawione zostają dwie fotografie Hosenfelda: na tej, która ukazuje go ubranego w niemiecki mundur, jego twarz pełna jest napięcia, na drugiej ubrany jest w koszulę w kratę, marynarkę i zawadiacki kapelusz – tu jego twarz jest pełna spokoju: to twarz człowieka, który nigdy nie powinien przejść przez piekło wojny.
![](https://i.ytimg.com/vi/rjckuwKL6F8/mqdefault.jpg)