W środę 14 czerwca na ulicę 70 polskich miast wyszły protesty pod hasłem "Ani jednej więcej", które są odpowiedzią na kolejną śmierć kobiety – 33-letniej Doroty z Nowego Targu, której w piątym miesiącu ciąży odeszły wody płodowe.
Zmarła w wyniku zarażenia sepsą, odmówiono jej prawa do aborcji, chociaż jej życie było zagrożone, w tej sprawie trwa śledztwo. Wcześniej w 2021 roku przez Polskę przeszła fala protestów po śmierci Izabeli z Pszczyny.
Czym protest 14 czerwca różnił się od poprzednich? Jak podkreśliła Marta Lempart w rozmowie z naTemat hasło "Ani jednej więcej" jest dziś trudne, bo przecież mamy do czynienia ze śmiercią kolejnej kobiety, która zaufała lekarzom, poszła do szpitala, będąc w ciąży i już z tego szpitala nie wyszła, ponieważ odmówiono jej legalnej aborcji.
Od ostatnich społecznych aktywizacji pewne kwestie się zmieniły. Jak zaznaczyła organizatorka Strajku Kobiet, wiele osób zrozumiało, że ani państwo, ani służba zdrowia nie chroni praw ciężarnych kobiet.
– Protesty są o tym, że partia rządząca w naszym kraju wytworzyła atmosferę totalnej pogardy dla praw kobiet, a dokładnie wzmocniła tę pogardę jeśli chodzi o środowiska medyczne. PiS dał lekarzom zielone światło na traktowanie pacjentek przedmiotowo, nieliczenie się z nimi i narażanie ich na utratę zdrowia i życia – potwierdził, że jeśli tak robią, to mogą tak robić dalej i bardziej.
Jak wskazała aktywistka, ograniczenie prawa do aborcji jest odpowiedzialnością trybunału mgr Julii Przyłębskiej. – Zniesienie obowiązkowych standardów opieki okołoporodowej to decyzja i wina PiS – oznajmiła.
Subskrybuj nasz kanał ► [ Ссылка ]
Odwiedź naszą stronę ► [ Ссылка ]
Obserwuj nas na Instagramie ► [ Ссылка ]
Twitter ► [ Ссылка ]
![](https://i.ytimg.com/vi/rw-TBwUxdIY/maxresdefault.jpg)