Narrator - Teresa Mulawa-Pabisiak
montaż - Marta Schwaizer
muzyka - Simon Laks - pieśń "Modlitwa" - fragmenty
(Marta Schwaizer - sopran, Tatiana Orłowska - fortepian)
Treść:
Fabryka śmierci, fabryka życia
Do obozu w Brzezince Laks trafił w lipcu 1942 roku, ponad rok po aresztowaniu przez władze okupacyjne w Paryżu. W międzyczasie przebywał w obozach pod Orleanem i w Drancy. Pierwsze dni w Oświęcimiu-Brzezince upływały mu w letargicznym oderwaniu od
rzeczywistości, w poczuciu wszechogarniającego chaosu. Potem przyszło otrzeźwienie i świadomość, że najważniejsze było jedno - przetrwać, a przy tym ocalić swe człowieczeństwo. Lecz czy było to możliwe w tym - jak pisze w "Grach..." - "negatywie świata", gdzie wszystkie wartości zostały odwrócone? Gdzie dobro, współczucie i honor były niosącymi zgubę słabościami, a spryt, kłamstwo i zdrada okazały się przepustkami do
ocalenia. Przebłyski zdrowego rozsądku były jak diabelskie podszepty: aby przeżyć ten koszmar, trzeba się znieczulić, odczłowieczyć, dorównać innym, zamkniętym za kolczastym drutem "zebroidalnym istotom". Dorównał im szybko - tuż po przyjeździe, jak wszyscy, pozbawiony został imienia i nazwiska, które zastąpił wytatuowany na przedramieniu numer
49543.
Nie od razu pojął mechanizmy działania systemu. Długo nękały go pytania: "Dlaczego biją nas z takim przekonaniem nasi towarzysze niedoli, odziani w takie same jak my pasiaki, może tylko lepiej skrojone i mniej podarte?". W końcu jednak musiał, jak inni, przyjąć absurdalne kryteria hierarchicznego podziału na nadludzi, ludzi, podludzi i robactwo, które sam - jako Polak żydowskiego pochodzenia - zasilił. Z czasem trzeba było też przyzwyczaić
się do życia w nieustannym strachu, do głodu i bólu, skrajnej nędzy, do zapachu dymu wydobywającego się z krematoryjnych kominów, trupiego fetoru. Przestały dziwić obozowy system ekonomiczny i kwitnący handel, z walutą wymienną - papierosami. Nie szokowały już kolejne przypadki "pójścia na druty" - samobójstw dokonywanych na kolczastym ogrodzeniu
pod napięciem. Jednak Oświęcim był nie tylko fabryką śmierci - zdaje się mówić autor "Gier oświęcimskich". To miejsce, w którym - paradoksalnie - tętniło obozowe życie tych wszystkich, którym udało się uniknąć natychmiastowej śmierci w komorach gazowych, bo okazali się dla tej okrutnej, ale doskonale zorganizowanej machiny użyteczni. Najmniejsze szanse mieli ci, którzy okazywali się najbardziej niewygodni: starcy, kobiety i dzieci; największe ci, których w jakimś celu można było wykorzystać: fryzjerzy, krawcy, szewcy, zegarmistrze, księgowi.
Na kartofle, margarynę czy kawałek chleba Szymon Laks zarabiał lekcjami angielskiego, których udzielał lepiej usytuowanym więźniom. Był też tłumaczem jednego z polskich sztubowych, odpowiedzialnych za porządek i dyscyplinę. Jednak tak naprawdę to muzyka ocaliła mu życie.
źródło:
na podstawie tekstu "W negatywie świata" autorstwa Joanny Glazowskiej oraz uprzejmości syna kompozytora, profesora Andre Laksa, któremu autorka serdecznie dziękuję.
![](https://i.ytimg.com/vi/u2kcZoz0XY4/maxresdefault.jpg)